Forum forum.drachenfels.pl
Forum Zamku Drachenfels
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UzytkownicyUzytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼iZaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼i   ZalogujZaloguj 
[Strona Glowna Zamku]    [Komnata Konstanta]
Prolog - Zaraza i Truposze
Id do strony 1, 2, 3, 4, 5  Nast阷ny
 
To forum jest zablokowane, nie mo縠sz pisa dodawa ani zmienia na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez mo縧iwo禼i zmiany post體 lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Lily et Pique
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nast阷ny temat  
Autor Wiadomo舵
Ethereal
Landgraf
Landgraf


Do潮czy: 22 Lip 2005
Posty: 2989
Sk眃: Elbl膮g

PostWys砤ny: Pon Lip 25, 2011 22:45    Temat postu: Prolog - Zaraza i Truposze Odpowiedz z cytatem

8 Jahdrung, 2557 Weltreich Kalender

Oko艂o siedemna艣cie staja艅 na wsch贸d od Helmgart, zmrok.

- Jakem azali rzek艂, monsieur, prospektem szczeg贸lnym a zacnym jest zaproszonym by膰 do fortu Marquis de Canteurvalons. Wikt i opierunek, jakim szafuje zacny marquis jest... très merveilleux! Przekonacie si臋 zreszt膮 sami, monsieur.

Grupa je藕d藕c贸w na styranych wierzchowcach mozolnie przemieszcza艂a si臋 przez g艂臋boko za艣nie偶one trakty i 艣cie偶ki prze艂臋czy. Jeden z nich, jad膮cy na t臋gim, karym rajtarskim perszeronie, zakutany w ci臋偶ki, spi臋ty srebrn膮 klamr膮, brudnobia艂y p艂aszcz ze z艂otym motywem heraldycznego gryfa na plecach, jecha艂 nieco z przodu. By艂 zakapturzony Towarzyszy艂 mu rozgadany, niet臋gi cz艂owiek na podjezdku o br膮zowym umaszczeniu. Cz艂ek 贸w odziany by艂 w bogato zdobiony p艂aszcz w 偶ywych kolorach Chateau d'Valons. Na g艂owie nosi艂 mieszcza艅sk膮 czapaj臋 z fantazyjnym pi贸rem. Pi贸ro nieco przyklap艂o, bior膮c pod uwag臋 bezlitosn膮 zim臋, lecz sam m臋偶czyzna nie zwraca艂 uwagi na mr贸z. By艂 podekscytowany, trajkota艂 g艂o艣no i ra藕no do swego milcz膮cego, barczystego towarzysza, 偶ywo gestykuluj膮c. Wreszcie, ten偶e przerwa艂 mu osch艂ym tonem:

- Po c贸偶 markiz wzywa kogo艣 takiego jak ja? Nie starcza mu ludzi, 偶e musi bra膰 z Helmgartu?

Jego rozm贸wca wyra藕nie oklap艂. By膰 mo偶e urazi艂y go te s艂owa.

- Marquis szuka kogo艣 wyj膮tkowego. Wy, monsieur, idealnie wpasowujecie si臋 w jego wymagania.

- Chce zaoferowa膰 mi zlecenie? - burkn膮艂 m膮偶 z gryfem na plecach.

- Wi臋cej, monsieur, znacznie wi臋cej. Chce zaoferowa膰 wam miejsce u swego boku. Miejsce w nowym 艂adzie, kt贸ry nasta膰 ma nied艂ugo. Niepokoje na s艂odkiej, przecnej breto艅skiej ziemi, z 偶alem prawi臋 to wam, staj膮 si臋 znacz膮ce. Kto wie, czy iskra wreszcie nie padnie na beczk臋 z prochem? - odpowiedzia艂 breto艅ski fircyk, zn贸w odzyskuj膮c rezon i ch臋ci do b艂aznowania, tako g艂osem jako i 艂apskami.

Gryfit wstrzyma艂 konia.

- Na mil臋 cuchnie mi to zdrad膮 stanu. W politykierstwo wmiesza膰 mnie chcecie? Niedoczekanie! Cokolwiek wiesz o mnie, cz艂owieku... co by艂o a nie jest nie pisze si臋 w rejestr. - warkn膮艂 rozczarowany.

Breto艅czyk r贸wnie偶 zatrzyma艂 konia i da艂 zna膰 pacho艂kom, by r贸wnie偶 to zrobili. Patrza艂 na skryt膮 w mroku kaptura i pochmurnej nocy twarz Imperialera.

- Je艣li z艂oto i inne profity nie przemawiaj膮 do was...

- Nie kupisz mnie, szarlatanie ty, targowymi sztuczkami. Dobrze艣 si臋 wygada艂 tak niedaleko od Helmgartu, bom podj膮艂 ju偶 decyzj臋.

Imperialer zwraca艂 ju偶 perszerona ku p贸艂nocy, kiedy Breto艅czyk, ze smutn膮 min膮, da艂 znak swym ludziom. W par臋 chwil, pacho艂kowie na swoich wa艂achach zajechali drog臋 barczystemu i otoczyli go. Ten po艂o偶y艂 sw膮 d艂o艅 w sk贸rzanej, nabijanej stal膮 r臋kawicy, na r臋koje艣ci fantazyjnie zdobionej bu艂awy o ci臋偶kim obuchu.

- Obawiam si臋, 偶e nie mog臋 wam pozwoli膰 odjecha膰. - odpar艂 smutnym tonem Breto艅czyk.

Imperialer ju偶 zaczyna艂 co艣 szprecha膰 w艣ciek艂ym tonem, kiedy Breto艅czyk wypowiedzia艂 imi臋. Imi臋, kt贸re gryfit zna艂 a偶 nazbyt dobrze. Ruszy艂 konia i natychmiast doskoczy艂 do fircyka, chwytaj膮c go za fraki. Pacho艂kowie spi臋li si臋, gotowi do walki, ale Breto艅czyk machn膮艂 r臋k膮.

- Co艣 ty powiedzia艂? - zawarcza艂 w艣ciek艂ym g艂osem gryfit.

- Znacie go, monsieur, qui? - wyszczerzy艂 si臋 niczym jebaka w kurewskim przybytku - Marquis te偶 go zna. I mo偶e was go do niego doprowadzi膰.

- Jak? M贸w! M贸w, parobie, bo ci czaszk臋 rozpukn臋 艂amignatem i nasikam na resztki!

- Powiem powiem, ma卯tre, jeno w zaje藕dzie jakim艣, qui? Alibo w Hochpointe, gdzie i tak mieli艣my staja膰. Za przeproszeniem, ale mnie dupa przymarz艂a ju偶 do siod艂a w tej pi藕dzicy, a z mro藕nym zadem nie skorym do pogaduszek. - odpar艂 Breto艅czyk, u艣miechaj膮c si臋 pojednawczo.

Gryfit przez par臋 jeszcze chwil trzyma艂 fircyka za fraki, jakby w namy艣le, ale pu艣ci艂 go wreszcie.

- Jed藕my wi臋c. Ale jak mnie oszukacie, mospanie, to nie b臋dziecie wiedzieli czy grza膰 dup臋 czy twarz, bo nie odr贸偶nicie facjaty od w艂asnego zadu.

Breto艅czyk tylko wyszczerzy艂 si臋 mocniej i da艂 znak ludziom. Poch贸d wierzchowc贸w zdwoi艂 kroku, brn膮c przez zawiane 艣niegiem drogi ku Hochpointe.

A stamt膮d, na zach贸d, ku Bretonii.


Basilio Zanibrano Varela

7 Jahdrung, 2557 Weltreich Kalender. Zmierzch.

Niedaleko miasta Poussenc, diuczyzna Montfort na ziemi breto艅skiej.

Ostra zima trwa艂a ju偶 d艂ugo, zdecydowanie za d艂ugo. Nawet jak na t臋 cz臋艣膰 艣wiata, tak daleko od ukochanej Estalii i tak blisko strzelistych G贸r Szarych. Ludzie szeptali podchwycone plotki, jakoby by艂 to efekt kl膮twy kt贸ra siad艂a nad strudzon膮, zdewastowan膮 ziemi膮 Imperium na zachodzie. M贸wi si臋 o gniewie bog贸w, o naje藕dzie Rujnuj膮cych Mocy i o Wiecznej Zimie.

Brednie i bajki ciur obozowych, ot co.

Ale pi藕dzi艂o kurewsko i nie zanosi艂o si臋 na odwil偶. Estalijczycy z kompanii barona j臋czeli, p艂akali, modlili si臋 i kl臋li zawzi臋cie, ale mr贸z nie ustawa艂. A na horyzoncie s艂o艅ce zachodzi艂o, zalewaj膮c niebo obscenicznym r贸偶em, przypominaj膮cym dorodn膮 wagin臋 m艂odej dziewoi.

Zakutani w p艂aszcze, kapy, futra i p艂achty czegokolwiek innego, nierzadko wielokrotnie, trepy estalijskie brn臋艂y kolumnad膮 przez rozmi臋k艂y trakt, zasypany 艣niegiem i br膮zowym, rozdeptanym b艂otem. Przej艣cie dziesi膮tek ludzi tylko bardziej dewastowa艂o klepisko dla tych z ty艂u. I tak te偶 kolumna podzieli艂a si臋 na dwoje - pierwsi z przodu narzekali na siarczysty mr贸z w nogach, do po艂owy opr贸szeni 艣niegiem z g艂臋bokich zasp. Ci z ty艂u natomiast przeklinali, bo do po艂owy byli ufajdani zbr膮zowia艂ym b艂otem po艣niegowym.

Baron zlitowa艂 si臋 najwyra藕niej nad kim艣 ze swego otoczenia, gdy偶 zdecydowa艂 si臋 na kr贸tki post贸j. Wezwano naprz贸d medyka. Kto艣 paln膮艂 plot臋, 偶e to towarzyszka barona odmrozi艂a sobie st贸pki. Inny gada艂, jakoby odparzy艂y jej si臋 艂ydki od szorowania po ko艅skich bokach. Bzdura,, bo rzeczona towarzyszka i jej 艣wita siedzieli w ciep艂ym, wygodnym wn臋trzu karety. Jeszcze kto inny rozpowiada艂, jakoby dupa (po prawdzie, to nawet zgrabny ty艂eczek, bior膮c pod uwag臋 wiek i urod臋 dziewki - ale wiadomo, smutnemu trepowi nie starcza og艂ady) owej pannicy przywar艂a jej do siod艂a czy siedziska w karecie. I na gwa艂t medyk by艂 potrzebny, bo to jak偶e straszliwa rzecz! Dupa przymarz艂a! Stopy odmarzaj膮! 艁ydki starte!

Maldito coño...

Ty, Basilio Zanibrano Varela, by艂e艣 w 艣rodku mro藕no-syfiastego g贸wna - w 艣rodku kolumny. Zmuszony by艂e艣 podczas marszu, wesp贸艂 z innymi Diestro z oddzia艂u, znosi膰 metamorfoz臋 艣niegu w b艂oto i tym samym kontemplowa膰 to, co najlepsze z obu jak偶e wspania艂ych aspekt贸w zimowej przechadzki.

Ludzie, korzystaj膮c z postoju, zacz臋li pogaduszki, pod偶eranie suchar贸w, picie wody (a i nie tylko wody, ale tak偶e i wina tudzie偶 gorza艂ki dla rozgrzania cz艂onk贸w - tote偶 nie raz i nie dwa zauwa偶y艂e艣 jak szybkie konspiracyjne ruchy podaj膮 flaszencje z r臋ki do r臋ki) i palenie tytoniu.

I wtem, z nieba zacz膮艂 sobie powoli, leniwie opada膰 bia艂y puch. Widz膮c to, ludzie zacz臋li j臋cze膰. Kakofonia rozczarowanych, zm臋czonych i zdenerwowanych garde艂 wzbi艂a si臋 ku niebiosom... ale bogowie wypi臋li na was dup臋 i dalej srali 艣niegiem.


Orderic du Limont

9 Jahdrung, 2557 Weltreich Kalender.

Gdzie艣 na trakcie z Gien do Chinon, las Chalons. Poranek.

Ostatnia noc by艂a istnym sprawdzianem umiej臋tno艣ci, jakie do艣wiadczony b艂臋dny rycerz m贸g艂 posiada膰. Zasadzka truposzy na le艣nym trakcie zniesion zosta艂a, lecz za cen臋 dw贸ch z trzech m臋偶nych rycerzy.

Kiedy ju偶 pozbiera艂e艣 si臋 z mieszaniny trwogi, zm臋czenia, b贸lu i dzi臋kczynienia Pani Jeziora, zaj膮艂e艣 si臋 tym, co musia艂o zosta膰 zrobione. Sprowadzi艂e艣 swego konia. Pozosta艂e niestety dopadli nieumarli. Tak wi臋c zwali艂e艣 trupy umrzyk贸w oraz cia艂a koni na stos, okry艂e艣 darnin膮, 艣ci贸艂k膮 i walaj膮cymi si臋 tu i 贸wdzie badylami. Korzystaj膮c z resztek hubki i krzesiwa, da艂e艣 ognia pod 贸w stos. Drewno kopci艂o si臋 i 偶arzy艂o, niezadowolone z twojej okrutno艣ci i przyzbrojone w wilgo膰. Wreszcie jednak zaj臋艂o si臋 porz膮dnie. Potem, pogrzeba艂e艣 obu towarzyszy, bior膮c ich rycerski osprz臋t ze sob膮 w ko艅skie juki. Zwierz by艂 niepocieszony z powodu dodatkowego, 偶elaznego i tkanego obci膮偶enia, ale podo艂a艂.

艢wita艂o ju偶, kiedy zbiera艂e艣 si臋 do wymarszu. Nie spa艂e艣, ale nie czu艂e艣 zm臋czenia - tylko odr臋twienie, mrowienie w cz艂onkach i ot臋pia艂y wzrok. Przed oczyma skaka艂y ci mroczki. Wypada艂oby wypocz膮膰... ale to nie miejsce ni czas na spoczynek, skoro 艣cierwoludzie grasuj膮 po krzorach.

Dwa dni p贸藕niej, 9 Jahdrunga roku 2557 wed艂ug Kalendarza Imperium (jak to by ludzie z barbarzy艅skiego Imperium zachodu zwali), dotar艂e艣 do jakiego艣 zajazdu. To by艂 pierwszy od kiedy wyruszy艂e艣 z innymi z Gien ku Chinon. Masz wra偶enie, 偶e min臋艂y wieki od tamtego poranka. Straci艂e艣 orientacj臋, ile drogi zosta艂o jeszcze do Chinon. Wa偶ne, 偶e trakt by艂 dobry, a i w zaje藕dzie znajdzie si臋 kto艣, kto powie.


Vingaard du Carlemont

9 Jahdrung, 2557 Weltreich Kalender.

Zajazd w po艂owie drogi mi臋dzy Gien a Chinon, las Chalons. Poranek.

Ostatnie dni i noce cholernie deszczowe by艂y na ca艂ej p贸艂nocy Quenelles, tote偶 twa podr贸偶 by艂a grz膮ska, 艣mierdz膮ca, wilgotna i, o zgrozo, nieprzyjemna. Nie by艂o kaj do kogo g臋by rozewrze膰, bo samotnie w臋drowa艂e艣 po wertepach, traktach i ost臋pach. Bior膮c pod uwag臋 ostatnie wydarzenia w granicach Lasu Chalons, robi艂e艣 w ten spos贸b za b艂azna z przypowie艣ci, gotowego do po艂o偶enia gard艂a pod k艂y, pazury alibo tasak jakowy艣.

Ale, wreszcie, po dniach podr贸偶y z Gien, mie艣ciny na skraju Lasu Chalons, trafi艂e艣 na zajazd, mniej wi臋cej w po艂owie drogi do Chinon. Jedyny na tym trakcie i to nie藕le obwarowany jak na zdro偶ny przybytek, z poka藕n膮 obsad膮 zbrojnych przeciw truposzom, bestiom le艣nym i plugawym Zwierzoludziom oraz mutantom Chaosu kt贸rzy kr臋cili si臋 tutaj sprzed wielkiej migracji do las贸w Imperium par臋 lat temu.

Za偶y艂e艣 le艣niczowej go艣cinno艣ci, wieczerzaj膮c na dziczy藕nie zapijanej mocnym winem i p臋katym, ciemnym chlebie w kt贸rym chrz臋艣ci艂o od dyni i s艂onecznika. Do pe艂ni szcz臋艣cia brakowa艂o by膰 mo偶e dziewki, je艣li zni偶y艂by艣 si臋 do poziomu w艂贸cz臋gi, jakich licho nasra艂o na traktach bezbo偶nych kraj贸w.

艢niada艂e艣 w艂a艣nie i spija艂e艣 poranny, gor膮cy napar z zi贸艂 przeciw morowemu powietrzu i ci膮gn膮cemu ch艂odu. Sala zieje pustkami. S艂u偶ba w wi臋kszo艣ci krz膮ta si臋 na zapleczu oraz dziedzi艅cu, zajmuj膮c si臋 kuchni膮 i zwierzy艅cem.

_________________
Ulfir Egillsson, Norsmen - Wichry P贸艂nocy
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Anubis
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 23 Mar 2006
Posty: 723

PostWys砤ny: Wto Lip 26, 2011 18:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z prawdziw膮 ulg膮 witam widok zajazdu. Ostatnie trzy dni by艂y prawdziw膮 katorg膮, tak dla mnie jak i dla wierzchowca. Nauczy艂y mnie jednak wa偶nej rzeczy - nawet tych, kt贸rzy powstali z martwych mo偶na raz jeszcze pos艂a膰 w obj臋cia 艣mierci. Ich widok nie wywo艂a we mnie takiego wra偶enia nigdy wi臋cej.

W takcie podr贸偶y wznosi艂em mod艂y za dusze tych, kt贸rym nie starczy艂o si艂 tamtej nocy. W trakcie walki stali mi sie bliscy niczym bracia, wsp贸lny wr贸g zjednoczy艂 nas mocniej ni偶 cokolwiek innego. Ich 艣mier膰 mocno mnie dotkn臋艂a.

Jade do owego przybytku tak by by艂o mnie wida膰 ju偶 z daleka. Nie chce, 偶eby moje przybycie by艂o niespodziewane, wola艂bym 偶eby sie przygotowali na przyj臋cie szlachetnie urodzonego.
Najpierw podje偶d偶am do stajni, ko艅 zas艂u偶y艂 na pierwsze艅stwo. Kiedy tam b臋d臋 zsiadam z wierzchowca i rozgl膮dam si臋 za stajennym.

-呕ywie nadzieje, i偶 macie jeszcze wolne miejsca w stajni? Wierzchowiec m贸j zdro偶on jest niezmiernie.
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do潮czy: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk眃: Pu艂awy

PostWys砤ny: Sro Lip 27, 2011 15:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rozgl膮dam si臋 po tym niezbyt zacnym przybytku...jednak 偶ywot B艂臋dnego Rycerza powoli oswaja艂 mnie niestety z takimi miejscami...

"Ahh...jak brakuje mi tych strzelistych wie偶 zamku Carlemont, czystych pi臋knych posadzek...艣wietnego wina...w艂a艣nie wino...strasznie mocarny trunek tutaj podaj膮, mogliby go jakowo rozwodni膰 w ko艅cu to nie brandy! Jednako偶 czego wymaga膰 od ni偶szej klasy sk膮d maj膮 posiada膰 jakowe obycie...cham to cham..."

W trakcie przewijania si臋 kolejnych my艣li popijam napar zio艂owy ma艂ymi gustownymi 艂yczkami...

" Mam nadzieje i偶 oporz膮dzili i艣cie po kr贸lewsku mojego Ganelona w innym wypadku trzeba b臋dzie ukara膰 to 艣cierwo...powinienem sam to zrobi膰.Ich brudne 艂apska nie s膮 godne dotyka膰 mego wierzchowca"

Staram si臋 oceni膰 ile czasu zajmie mi drog膮 do Chinon i czy je偶eli wkr贸tce wyrusz臋 uda mi si臋 dotrze膰 przed zmierzchem

" W ko艅cu...w ko艅cu jest szansa okrycia si臋 chwa艂膮 i pokazanie m臋stwa rodu Carlemont Ha ! Zaiste to dzi臋ki wielkoduszno艣ci Pani..."

Stukam niecierpliwie palcami w blat sto艂u

"Powinienem ju偶 by膰 dawno w Chinon, oby mnie nie omin臋艂a bitwa.Dopije i trzeba wyrusza膰 na trakt..."

Spogl膮dam w stron臋 Chama lub Chamki podnosz臋 r臋k臋 pstrykaj膮c palcami przyzywam go do mnie.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wr贸g? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ci臋偶kie jest 偶ycie na morzu==>Hektor Lombard, cz艂owiek
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Martin von Carstein
Rycerz Zamku
Rycerz Zamku


Do潮czy: 11 Cze 2010
Posty: 376

PostWys砤ny: Pon Sie 01, 2011 11:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Podnosz臋 rzy膰. Spogl膮dam na okrutny niebosk艂on, grymas czystej zgrozy zawita艂 na mym licu... i pr臋dko przeszed艂 metamorfoz臋 do ira, z mej piersi wydoby艂 si臋 krzyk w艣ciek艂o艣ci, a towarzyszy艂 mu 艣ci艣ni臋ty do bia艂o艣ci i skierowany w g贸r臋 ku艂ak>

- Pa铆s puta, puta Bretaña, puta puta y puta mr贸z.

<Spuszczam wzrok ku ziemi i charkam (HRRRRRRRRRRRYYY!), po czy m w akcie wzgardy spluwam g臋st膮 flegm膮>

- Y Cojo con z tym.

<Siadam i szukam wiernej flaszki. Jak sobie nie 艂ykn臋 to szlag mnie trafi. Jeba膰 to wszystko>
_________________
http://vaevictis15mm.blogspot.com
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Ethereal
Landgraf
Landgraf


Do潮czy: 22 Lip 2005
Posty: 2989
Sk眃: Elbl膮g

PostWys砤ny: Wto Sie 02, 2011 23:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Orderic

Twoje przybycie nie by艂o 偶adnym zaskoczeniem. Tutejsi pacho艂kowie natychmiast rozwarli zbrojone bramy na dziedziniec zajazdu. Jeden ze stra偶nik贸w odpowiedzia艂 na twe pytanie:

- Oczywi艣cie, sire. Stajni臋 poszerzylim, jak tylko markiz obwie艣ci艂 艣wiatu, 偶e armi臋 na umrzyk贸w kumuluje.

Zajazd by艂 ca艂kiem spory. Sk艂ada艂 si臋 z poka藕nego, ubitego dziedzi艅ca, solidnego zadaszonego murku i okutej bramy, stra偶nicy, poka藕nej stajni, spichrza i w艂a艣ciwego zajazdu b臋d膮cego du偶膮, dwupi臋trow膮 struktur膮.

Wprowadzi艂e艣 konia do 艣rodka i zda艂e艣 go stajennym. Nie mia艂e艣 si艂, by zaj膮膰 si臋 nim samemu. Sumienie b臋dzie musia艂o 艣cierpie膰, potrzeby cielesne wzi臋艂y g贸r臋. Zacisn膮艂e艣 jednak偶e z臋by, zmuszaj膮c sw贸j zm臋czony umys艂 do dalszej pracy. Wkroczy艂e艣 do sali zajazdu. Jak to wczesnym rankiem, jest prawie pusta. Przy jednym ze sto艂贸w siedzi jaki艣 m艂ody rycerz w bia艂o-czerwonych barwach herbowych, z pogoni膮 jako god艂o. Pewnikiem b艂臋dny, zd膮偶aj膮cy na s艂u偶b臋 u Markiza, tako jak ty. Us艂ugiwa艂a mu w艂a艣nie jaka艣 m艂oda s艂u偶膮ca.

- Bonjour, monsieur. - powiedzia艂 g艂o艣no korpulentny, starzej膮cy si臋 ju偶 karczmarz, od kt贸rego bi艂o mieszcza艅skimi manierami - Czym m贸j zajazd mo偶e wam us艂u偶y膰?


Vingaard

S艂u偶ebna dziewka, bardzo m艂oda (prawie 偶e wr臋cz dziecko), o nieco przestraszonym, rozbieganym spojrzeniu i skromnych, ch艂opskich manierach szybko stawi艂a si臋 przy twym stole.

- Tak, panie? - powiedzia艂a niepewnie. Najwidoczniej nie przywyk艂a do widoku zbrojnego ramienia breto艅skiej kasty pan贸w.

W tym czasie, do sali wtarabani艂 si臋 w艂a艣nie m艂ody, a t臋gi cz艂ek. Rycerz, jak w pysk orczy strzeli艂. W komplecie z mieczem, kolczug膮 i tr贸jk膮tn膮 tarcz膮 na plecach. Biel i b艂臋kit by艂y kolorami jego heraldyki, a god艂em by艂 srebrny lew w otoczeniu trzech mieczy.


Basilio

Post贸j wydawa艂 si臋 trwa膰 ca艂e wieki. Ludzie powoli przestawali ju偶 nawet narzeka膰 i starali si臋 spo偶ytkowa膰 si艂y, by si臋 rozgrza膰. Gaw臋dziarstwo, opilstwo i popalanie rozprzestrzeni艂y si臋 na ca艂膮 kolumn臋. Szcz臋艣liwym trafem (o ile szcz臋艣ciem mo偶na to nazwa膰), wiecz贸r zapowiada艂 si臋 bezwietrznie, a 艣nieg nie pada艂 g臋sto. Niestety, wraz z zaj艣ciem s艂o艅ca, temperatura powietrza spad艂a jeszcze bardziej. Teraz mr贸z przesi膮ka艂 nawet przez grube odzienie i ludzkie ko艣ci, powoduj膮c t臋py b贸l w nogach i palcach d艂oni.

Wreszcie, medyk musia艂 si臋 chyba upora膰 z "obra偶eniami" baronowej towarzyszki (zwanej od teraz przez wielu 偶o艂nierzy g艂upi膮 kwok膮, nieopierzon膮 siks膮 tudzie偶 inaczej), gdy偶 ruszyli艣cie dalej.

Wreszcie dotarli艣cie na skraj niewielkiego lasku, dzie艅 drogi przed Poussenc. Baron zarz膮dzi艂 ca艂onocny post贸j i wymarsz o 艣wicie w stron臋 miasta. Wi臋kszo艣膰 ludzi powita艂a to z ulg膮. Co bardziej przedsi臋biorczy i krewcy rozbiegli si臋 po lesie, sposobi膮c teren, rozk艂adaj膮c wozy i namioty, rozpalaj膮c ogniska, znosz膮c opa艂. Kilku ruszy艂o na polowanie, lecz w膮tpliwe by co艣 dorwali w 艣rodku zimy.


Gundrik Grundisonn

7 Jahdrung, 2557 Weltreich Kalender. Zmierzch.

Miasto Poussenc, diuczyzna Montfort na ziemi breto艅skiej.

Dzisiejszy dzie艅 by艂 bardzo stresuj膮cy. Zaraza zaczyna si臋 rozp臋dza膰 w mie艣cie, dochodzi do nieprawych zachowa艅 na ulicach. Na razie s膮 to drobnostki - zbiorowiska mieszczan wszczynaj膮cych raban przeciwko w艂adzom, medykom, obcokrajowcom, nieludziom, tudzie偶 komukolwiek czy czemukolwiek innemu. Wi臋ksza ilo艣膰 kradzie偶y, nat臋偶enie dzia艂a艅 hien cmentarnych i porywaczy zw艂ok (ci drudzy jednak szybko si臋 przebran偶owuj膮 albo zdychaj膮 jak muchy). Ludzie wy艂adowuj膮 tak偶e sw膮 frustracj臋 podczas bijatyk, burd i b贸jek. Dwie dzisiaj mia艂y miejsce w tawernie, kt贸r膮 prowadzisz wsp贸lnie z panienk膮 Marie, c贸rk膮 Michela, zas艂u偶onego (i powalonego ci臋偶k膮 chorob膮, aczkolwiek inn膮 ni偶 szalej膮ca w mie艣cie zaraz) weterana miejskiej stra偶y.

Kiedy go艣cie pok艂adli si臋 spa膰 po sto艂ach i 艂贸偶kach lub opu艣cili przybytek, zawarto drzwi i pogaszono 艣wiat艂a. Uda艂e艣 si臋 do swego niewielkiego, acz dobrze oporz膮dzonego pokoju. Jeste艣 zm臋czony i nieco zirytowany faktem, 偶e ca艂a ta dzisiejsza praca zabra艂a ciebie od twoich prawdziwie zacnych zaj臋膰 z broni膮 i prochem.


Blaise Cillianmour

7 Jahdrung, 2557 Weltreich Kalender. Zmierzch.

Okolice miasta Poussenc, diuczyzna Montfort na ziemi breto艅skiej.

Sroga jest tegoroczna zima w Bretonii, i d艂ugo mr贸z trzyma. Nad miar臋. M贸wi si臋, 偶e to wp艂yw Wiecznej Zimy kt贸ra nawiedzi艂a ziemi臋 imperialn膮. I, jako 偶e wielu Imperialer贸w emigrowa艂o do Bretonii (przynosz膮c nierzadko wiar臋 w swego Ulryka, boga bitew i zimy), prosty lud uwa偶a, jakoby to w艂a艣nie emigranci sprowadzili za sob膮 "kl膮tw臋."

Pomijaj膮c bzdury, kt贸re wygaduje posp贸lstwo, mr贸z dopiek艂 ca艂emu krajowi. Na szcz臋艣cie, nie powinien ju偶 d艂ugo trzyma膰. Akademicka klika meteorolog贸w (uwa偶anych nierzadko za pomyle艅c贸w, szarlatan贸w i wr贸偶bit贸w) zapowiada, jakoby nied艂ugo ma by膰 odwil偶.

Tak czy inaczej, ty i twoi ludzie zmuszeni byli艣cie pokona膰 ca艂膮 drog臋 z prze艣wietnego, warownego Montfort na to zadupie 艣wiata. Mie艣cina Poussenc, dotkni臋ta paskudn膮, legendarn膮 zaraz膮. Siedlisko obcokrajowc贸w, tak emigrant贸w jak i ludzi z cechu medyk贸w. Odgrodzone od 艣wiata sanitarnym kordonem z艂o偶onym z wojsk lokalnych w艂adyk贸w oraz najmit贸w.

Jeste艣cie dzie艅 drogi od niego. Zapad艂 ju偶 zmrok. Zrobi艂o si臋 jeszcze zimniej, zacz膮艂 sypa膰 艣nieg. Wierzchowce s膮 zdro偶one, a wy zmarzni臋ci. Kto艣 z nieco mniej odpornych s艂ugus贸w przeb膮kuje o nocnym postoju...

_________________
Ulfir Egillsson, Norsmen - Wichry P贸艂nocy
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do潮czy: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys砤ny: Wto Sie 02, 2011 23:42    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ziewn膮艂em i przeci膮gn膮艂em si臋. Rozejrza艂em si臋 za swoim 艣piochem. Szybko zdj膮艂em z siebie dzienne odzienie, a zamiast niego przybra艂em si臋 w d艂uga艣n膮 bia艂膮 koszul臋 oraz czapk臋 z pomponem. Dziwny to str贸j, ale jako艣 dobrze si臋 w nim czu艂em. Na kom贸dce przy 艂贸偶ku ustawi艂em spodeczek z uchem i 艣wiec膮, a obok nich okulary. Zasiad艂em na wyrze robi膮c przed snem sw贸j ma艂y rachunek sumienia.

- Kiepowa sytuacja zaprawd臋. - powiedzia艂em do siebie.

Cz艂eczyny szukaj膮 sobie ofiarnych za t膮 zaraz臋. Ale co si臋 dziwi膰? Tutaj kanalizacja kiepska, jeszcze niekt贸rzy z okien na ulic臋 wylewaj膮 zawarto艣ci nocnik贸w. Nie to co w Marienburgu. Tam to dopiero s膮 luksusy! Wychodzisz kulturnie na korytarz gdzie masz wychodek, robisz swoje, a wszelkie nieczysto艣ci sp艂ywaj膮 gdzie艣 chen na bagna.

Ale wracaj膮c do tematu. Pewnie p贸ki co jestem bezpieczny. Ludzie si臋 nie b臋d膮 rzuca膰... p贸ki co. P贸ki w karczmie jest Rinn Marie. Je偶eli jej Gnoli 藕le si臋 poczuje b臋d臋 musia艂 ten interes poci膮gn膮膰 sam, a w takiej sytuacji bez porz膮dnego gar艂acza czy jakiego艣 solidnego .88 cala si臋 nie obejdzie.

Hmmm... dodatkowo ja jestem odporny na ichne chor贸bska. Ona nie, podobnie jak jej rodzina. Gnoli prawie na pewno zejdzie.

Zazgrzyta艂em z臋bami.

- Biedna Rinn Marie. - szepn膮艂em.

B臋d臋 musia艂 jej chyba u艣wiadomi膰 t膮 kwesti臋... i doko艅czy膰 m贸j nowy thrund. Ba! W og贸le zacz膮膰 go grungnaz! Ale to nie zajmie d艂ugo. O ile b臋d臋 mia艂 troch臋 czasu.

- Dobranoc... boga. - chuchn膮艂em w 艣wiece gasz膮c j膮.

Chocia偶 jak ka偶dy krasnolud widz臋 w ciemno艣ci, lubi臋 kiedy pali si臋 艣wieca. Nie chodzi tyle o 艣wiat艂o, co o p艂omie艅. Przypomina mi on warsztat i o ogniu jaki p艂onie w ku藕niach Wielkich Krasnoludzkich Twierdz. Kto wie... mo偶e kiedy艣 b臋d臋 na tyle zdolny, aby m贸c zamieszka膰 z bra膰mi z g贸r?

Po艂o偶y艂em si臋 maj膮c g艂ow臋 pe艂n膮 r贸偶nych my艣li. W ko艅cu uspokoi艂em si臋. Jutro rano trzeba wsta膰 i pozmywa膰 naczynia. I doda膰 do wody troch臋 octu. B臋dzie wszystko troch臋 capi膰, ale stary Alfrik, s膮siad m贸j z Marienburga i do艣wiadczony medyk, m贸wi艂, 偶e cz艂eki tyle choruj膮, bo si臋 nie myj膮. Ocet z wod膮, gor膮ca woda, porz膮dnie ugotowane posi艂ki i w贸dka. No i nie zostawia膰 resztek, aby gni艂y.
U艣miechn膮艂em si臋 na wspomnienie tego jak mamu艣ka 艂yka艂a te wszystkie opowie艣ci Alfrika o zdrowiu, czysto艣ci i porz膮dku. 艢mia艂em si臋 troch臋 z tego, ale teraz to m贸j jedyny punkt zaczepienia w sytuacji zarazy.

Ehhh... musz臋 wyszarpn膮膰 sobie troch臋 czasu na skonstruowanie przynajmniej kilku pistolet贸w, wymieszanie prochu i odlanie paru kul. Mo偶e nawet b臋d臋 mia艂 czas na gar艂acza? .88 raczej nie b臋d臋 mia艂 czasu zrobi膰... zbyt precyzyjna robota, jak na takie warunki.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do潮czy: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk眃: Pu艂awy

PostWys砤ny: Sro Sie 03, 2011 12:23    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

- Lej wino w buk艂ak, jeno dobrze go rozwodnij, tako偶 przygotuj jak膮艣 przek膮sk臋 na drog臋 z dziczyzny.Gdy b臋d臋 wybiera膰 si臋 w dalsz膮 podr贸偶 przyniesiesz mi... - nie obdarzam nawet spojrzeniem Chamki m贸wi膮c te s艂owa, zawieszam g艂os gdy widz臋 wchodz膮cego rycerza

-...a teraz podaj jeno dwa kielichy z winem ino nie tak mocarne jak te ostatnie, dobre to mo偶e i na chamski ryj pijanic贸w a nie na szlachetne gard艂o- kontynuuje, podnosz臋 r臋k臋 odmachuj膮c nadgarstkiem jakbym odgania艂 much臋 od sto艂u daj膮c tym samym znak Chamce by odesz艂a i jej obecno艣膰 w mojej okolicy jest ju偶 nie po偶膮dana

Taskuje szybkim wzrokiem Rycerza, spogl膮daj膮c na jego p艂aszcz czy jest poci臋ty czy te偶 g艂adki nie strz臋piony.Przegl膮dam pami臋膰 za tym god艂em by przypomnie膰 sobie sk膮d pochodzi, z jakich okolic i co o nich wiem.

"...Wiadomo i偶 poci臋ty p艂aszcz to pow贸d do dumy, ukazuje waleczno艣膰 w boju, do艣wiadczenie bitewne.
Co poniekt贸rzy mniej zacni bracia potrafi膮 sami strz臋pi膰 p艂aszcze i oprawia膰 je ozdobnikami coby wszyscy my艣leli i偶 w boju zosta艂y poci臋te...M贸j p艂aszcz czeka na sw贸j pierwszy b贸j i pierwsze ci臋cie..."

Je偶eli Rycerz spojrzy w m膮 stron臋 podnosz臋 prawic臋 w ge艣cie powitania.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wr贸g? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ci臋偶kie jest 偶ycie na morzu==>Hektor Lombard, cz艂owiek
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Jaracz
Markgraf
Markgraf


Do潮czy: 29 Cze 2005
Posty: 2221
Sk眃: Olsztyn

PostWys砤ny: Pia Sie 05, 2011 04:09    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Prowadz臋 swojego konia powoli przez 艣nieg jeszcze przez kilkadziesi膮t metr贸w. Kiwam si臋 w siodle w rytm kolejnych krok贸w wierzchowca. Przepatruj臋 okolic臋 spod nasuni臋tego g艂臋boko na g艂ow臋 kaptura chroni膮c twarz przed 艣nie偶yc膮. W ko艅cu si臋 jednak zatrzymuj臋 i poprawiam zapi臋cie p艂aszcza u szyi. Czekam a偶 jeden z pacho艂贸w, Enzo zbli偶y si臋 po mojej lewicy. Przekrzywiam lekko g艂ow臋 w bok ukazuj膮c mu czarn膮 opask臋 na oczodole.

- Descendre des chevaux - chrypi臋 z nieu偶ywanej przez prawie ca艂y dzie艅 krtani - Deux foyers.

Garbi臋 si臋 jeszcze bardziej pod grubym p艂aszczem i odzian膮 w czarn膮 r臋kawiczk臋 d艂oni膮 poklepuj臋 wierzchowca po karku. Wpatruj臋 si臋 zdrowym okiem w unosz膮ce si臋 z chrap ciep艂e powietrze. Czekam a偶 pacho艂kowie si臋 uwin膮 wysypuj膮c drewno na ognisko z juk贸w. Po nowe na zapas na szcz臋艣cie nie trzeba b臋dzie i艣膰, skoro tylko dzie艅 drogi nas dzieli od kordonu sanitarnego.

Ludzie, kt贸rych mi ofiarowa艂 przekl臋ty Francis, nie byli zwyczajni do takich podr贸偶y. Nie byli zwyczajni do jakichkolwiek podr贸偶y. Dobrze 偶e chocia偶 wi臋kszo艣膰 z nich umia艂a trzyma膰 bro艅 i nie musia艂em si臋 obawia膰 bandy wyg艂odzonych ch艂op贸w. Przez pierwsze dni trzeba by艂o jednak na nich rycze膰 i kara膰 zanim si臋 nauczyli rozbija膰 w miar臋 porz膮dne obozowisko. Przyuczone do zamkowego 偶ycia kundle. Najbardziej obiecuj膮cy by艂 Enzo - zbrojny, kt贸ry by艂 wystarczaj膮co poj臋ty, 偶eby raz nauczonemu, nie przypomina膰 o rutynowych sprawach. Wystarczaj膮co bystry, by sam si臋 domy艣li艂 po co si臋 wbija tarcze w zaspy przy ognisku od strony, z kt贸rej bije 艣nie偶yca oraz 偶e konie te偶 potrzebuj膮 ciep艂a ognia w tak膮 pogod臋. Kto wie... mo偶e od 艣wi臋ta si臋 wyka偶e jak膮艣 przydatn膮 inicjatyw膮?

Gdy obozowisko zostanie uko艅czone, sam zsuwam si臋 z wierzchowca. Oddaj臋 wodze kt贸remu艣 ze s艂ug, aby podprowadzi艂 konia do pozosta艂ych zwierz膮t przy jednym z ognisk. Sam za艣 kieruj臋 si臋 w stron臋 drugiego rozcieraj膮c d艂onie w r臋kawiczkach. Gdy znajd臋 si臋 przy ogniu zdejmuj臋 je i zatykam za pas pozwalaj膮c by ciep艂o rozgrza艂o sk贸r臋.
_________________
#Przyjaciel czy Wr贸g => Alex Zir, cz艂owiek, magister alchemik.
#Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager => Brokk Imrakson, krasnolud
#Sylvania - Ziemia Przekl臋tych => Gerhard, cz艂owiek
#Lily et Pique - Blaise Cillianmour, szlachcic
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email Odwied stron autora
Anubis
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 23 Mar 2006
Posty: 723

PostWys砤ny: Nie Sie 07, 2011 19:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ci臋偶ko mi na sercu, 偶e kto艣 obcy zajmuje si臋 teraz moim wierzchowcem, ale si艂y z trudem mi wystarczaj膮 bym sta艂 teraz wyprostowany.
Kiedy dostrzeg艂em rycerza poczu艂em zar贸wno ulg臋 jak i niepok贸j. Mi艂o bedzie mi zje艣膰 z kim艣 o podobnym urodzeniu, jednak moje zm臋czenie mo偶e nieco zaszkodzi膰 pierwszemu wra偶eniu.

Kiedy spostrzeg艂em uniesion膮 r臋k臋 rycerza ruszy艂em ku niemu chwiejnym ale pewnym krokiem, na ustach pojawi艂 mi si臋 delikatny u艣miech.

-Witam Cie, szlachetny Panie. Imie me Orderic, a moj rodowy zamek zwie si臋 Limont. Czy zezwolisz bym tego wieczoru wieczerza艂 z Tob膮?

G艂os mam spokojny i staram si臋 ukry膰 w nim zm臋czenie, cho膰 wiem 偶e kiepski ze mnie aktor.
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do潮czy: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk眃: Pu艂awy

PostWys砤ny: Nie Sie 07, 2011 21:17    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wstaj臋 od sto艂u 艂apie w barach Sir Orderica i zamykam go w nied藕wiedzim u艣cisku w ge艣cie powitania

- Witam Sir Ordericu! Jam jest Sir Vingaard Du Carlemont z ksi臋stwa Brionne - m贸wie dono艣nie i weso艂o

- Zaiste dobrze w ko艅cu spotka膰 kogo艣 o b艂臋kitnej krwi. Sprawisz mi niezwyk艂膮 przyjemno艣膰 wieczerzaj膮c ze mn膮, jako i偶 d艂ugom bywa艂 w drodze i nie by艂o nawet do kogo paszczy rozewrze膰.
- kontynuuje

Wskazuj臋 otwarta d艂oni膮 st贸艂 jako zaproszenie do wsp贸lnej wieczerzy.Sam rozsiadam si臋 na przeciwko.

- Widzem 偶e艣 zdro偶on po podr贸偶y, wino pomaga na ka偶dy zn贸j!...
To co tutaj serwuj膮 dobre na chamski ryj, nie na szlachetne gard艂o...
Cholernie Mocarne... dlatego偶 kaza艂 偶em rozwodni膰 je ociupink臋.


- Jednako偶 i tak "Skarb Carcanssone" to to napewno nie jest. - 艣mieje sie z w艂asnego por贸wnania


Rozgl膮dam si臋 za Chamk膮 winem i kielichami...

- Gdzie偶e艣 to wino ! Ile偶 czeka膰 b臋dziem ! - marszcz臋 gniewnie brwi
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wr贸g? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ci臋偶kie jest 偶ycie na morzu==>Hektor Lombard, cz艂owiek
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Anubis
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 23 Mar 2006
Posty: 723

PostWys砤ny: Nie Sie 07, 2011 22:19    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

-Zaszczytem jest dla mnie pozna膰 Ci臋, Sir Vingaardzie.

Jestem bardzo przyjemnie zaskoczony tak otwartym i cieplym przyjeciem. Szybko odwzajemni艂em u艣cisk, a u艣miech znacznie mi si臋 poszerzy艂. Z rado艣ci膮 zasiadam naprzeciwko szlachetnie urodzonego.

- Prawda to, szlachetny Panie, zmog艂a mnie podr贸偶 tutaj. Cudem prawdziwym jest, ze zasiadam teraz z Tob膮 i rozmawiamy, bom blisko by艂 postradania 偶ycia. Tym bardziej rade me serce 偶em Ci臋 tu spotka艂, rozmowa z osob膮 twego pochodzenia oraz kielich wina tchn膮 we mnie nowe si艂y.
_________________
Lily et Pique: Orderic du Limont
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do潮czy: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk眃: Pu艂awy

PostWys砤ny: Pon Sie 08, 2011 00:10    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nas艂uchuje z uwag膮...

- Sk膮d podr贸偶owa艂 偶e艣 Ordericu i c贸偶 si臋 sta艂o i偶 wpakowa艂e艣 si臋 w takie 艣miertelne niebezpiecze艅stwo?
Wybacz moj膮 ciekawo艣膰 jednak w obecnych czasach lepiej by膰 dobrze doinformowanym o niebezpiecze艅stwach czyhaj膮cych na szlakach.Niekiedy mo偶e to nawet 偶ywot oszcz臋dzi膰
- m贸wi臋 mocno zaintrygowany

- Wiadomo drogi ostatnio niezbyt bezpieczne dla samotnych podr贸偶nik贸w, jednak dobry miecz i tarcza chocia偶 nie rdzewiej膮 - m贸wi臋 pewnie kiwaj膮c g艂ow膮

- A tam gdzie zmierzam pewnikiem m贸j miecz nie zazna ni rdzy ni nudy...a ja licz臋 i偶 zaznam troch臋 chwa艂y
- m贸wi臋 z b艂yskiem w oku i nutk膮 niecierpliwo艣ci
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wr贸g? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ci臋偶kie jest 偶ycie na morzu==>Hektor Lombard, cz艂owiek
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Anubis
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 23 Mar 2006
Posty: 723

PostWys砤ny: Pon Sie 08, 2011 11:28    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

- Pozw贸l Sir Vingaardzie, 偶e nim rozpoczne m膮 opowie艣膰 gard艂o winem zwil偶e, bom od wielu godzin nie mial napitku w ustach.

Kiedy s艂u偶ka przyniesie trunek i dostane kielich, kiwam jej lekko glow膮. Bezzwlocznie upijam pare 艂yk贸w, by zaspokoi膰 pragnienie i kontynuuje:

-Jeszcze trzy dni temu by艂o nas trzech: Jacen du Kadmont, Redemund du Mairlmont oraz ja. Jechali艣my z Gien, wszyscy艣my byli m艂odzi rycerze, wszyscy na szlaku szukaj膮cy swojej legendy. Dopust spad艂 na nas noc膮 dwa dni temu. Nie rozbili艣my obozowiska na noc, bo Jacen pewnym by艂, 偶e blisko ju偶 do zajazdu. Jechalim tedy dalej, pomimo zm臋czenia rumak贸w oraz mroku, kt贸ry bardziej przypomina艂 otch艂a艅 ni藕li noc, a wok贸艂 szala艂a burza jakiej nigdy nie widzia艂y me oczy. Z trudem dojrza艂by艣 w艂asn膮 d艂o艅 wyci膮gnieta przed sob膮 a wiatr zag艂usza艂 nawet najg艂o艣niejsze krzyki. Tak jechali艣my przez dwie klepsydry, moze wiecej, bo czas jakby zwolni艂 sw贸j bieg. Gas艂a juz w nas nadzieja na zoczenie 艣wiate艂 owego zajazdu i szukali艣my jakowej艣 groty by przenocowa膰, kiedy z 艂aski Pani <tutaj przyk艂adam pi臋艣膰 do serca i pochylam g艂owe w ge艣cie uni偶enia> niebo przeszy艂a b艂yskawica i pozwoli艂a nam spostrzec JE.
Nie dalej ni偶 pi臋膰dziesi膮t 艂okci od nas kroczy艂y postaci kt贸re ur膮ga艂y wszystkiemu co 艣wi臋te. Gnij膮ce i toczone przez czerwie trupy, kt贸re od tygodni powinny spoczywa膰 w glebie sz艂y wprost na nas, kierujac w nasze oczy swoje puste oczodo艂y. Nie b臋d臋 k艂ama艂 Sir Vingaardzie, krew we mnie st臋偶a艂a gdym je zoczy艂, bom nigdy nie widzia艂 czego艣 takiego. Wielem ork贸w zar膮ba艂 i banit贸w, lecz nie got贸w 偶em by艂 na co艣 takiego. Moi towarzysze wygladali, jakby podobne mieli uczucia, jednak 偶aden z nas nie postrada艂 honoru. Wszyscy艣my chwycili za bro艅 i ruszyli w b贸j z imieniem Pani na ustach. Walczyli艣my ile艣my tylko mieli si艂, do samego omdlenia ramion. Ka偶dy z nas walczy艂 za swoj膮 dum臋, rodzin臋 i dobro towarzyszy, jednak jedynie mnie Pani pozwoli艂a prze偶y膰 to starcie. Kiedy ostatni z trup贸w pad艂 pora偶on mym mieczem, moi druhowie stracili ju偶 偶ycie, z gard艂ami rozerwanymi le偶eli po艣r贸d tego 艣cierwa.
Pochowa艂em mych towarzyszy, a padline spali艂em. Dwa dni temu to by艂o, nie wiem jak daleko, bom droge kilka razy myli艂. Teraz zasiadam tu z Tob膮 jako jedyny prze偶y艂y.

Po tych s艂owach milkne, pochylaj膮c g艂owe.
_________________
Lily et Pique: Orderic du Limont
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do潮czy: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk眃: Pu艂awy

PostWys砤ny: Pon Sie 08, 2011 15:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

- Przykro mi z powodu twojej straty...niech Pani ma piecz臋 nad ich duszami - spogl膮dam pobo偶nie w niebo

- Napijmy si臋 za ich wieczny spoczynek - m贸wi臋 zdecydowanie

Podnosz臋 kielich i upijam troch臋 wina

- Umarli jak nale偶y z broni膮 w r臋ku! Walcz膮c! To dobra smier膰...chwalebna - m贸wi臋 pewnie

- Zasrane umarlaki ! Ju偶 nied艂ugo im si臋 odp艂acimy ! - uderzam r臋ka w st贸艂

- Zmierzam do tutejszego markiza zbiera ludzi b臋dzie bitwa z tymi co nie chc膮 le偶e膰 w grobach!
C贸偶 to si臋 dzieje w tych czasach sam nie wiem mo偶e Czerwony Ksi膮偶e lub ten zasrany nekromanta Heinrich Kemmler powsta艂 ponownie zza grobu i chce si臋 m艣ci膰... ale nic to wy艣lemy go tam gdzie jego miejsce PONOWNIE! Wyplewimy plugastwo z naszych ziem!
- spluwam na ziemie z odraz膮
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wr贸g? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ci臋偶kie jest 偶ycie na morzu==>Hektor Lombard, cz艂owiek
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Ethereal
Landgraf
Landgraf


Do潮czy: 22 Lip 2005
Posty: 2989
Sk眃: Elbl膮g

PostWys砤ny: Pia Sie 12, 2011 19:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gundrik

Targany r贸偶nego rodzaju przemy艣leniami, szybko si臋 zm臋czy艂e艣 i zasn膮艂e艣. Noc min臋艂a bez 偶adnych sennych mar贸w. Przebudzi艂e艣 si臋 skoro 艣wit i och臋do偶y艂e艣 niespiesznie. Po przygotowaniu i zjedzeniu 艣niadania, zobaczy艂e艣 po raz pierwszy tego dnia panienk臋 Marie w sali. Mia艂a zaniepokojon膮 min臋.

Wkr贸tce poj膮艂e艣 dlaczego. Karczma nie zosta艂a otwarta o zwyczajowej porze. W domostwie z艂o偶y艂 wizyt臋 tutejszy lekarz, starszawy cz艂owiek, Breto艅czyk. Ludzie powiadaj膮, 偶e partacz z niego i samouk, czemu on sam zaprzecza艂. Lista jego osi膮gni臋膰 tak czy inaczej nie by艂a ani rozleg艂a, ani wybitna. Po kr贸tkiej, nerwowej wymianie zda艅 z w艂a艣cicielk膮, oboje ruszyli na pi臋tro. S艂ysza艂e艣 z g贸ry zduszone poj臋kiwania oraz pe艂ne niepokoju g艂osy.

Na zewn膮trz te偶 jaki艣 raban. Dochodzi艂 z okolic placu przed ratuszem. Skanduj膮cy t艂um, brz臋k t艂uczonego szk艂a, trzask 艂amanych drewien. Co si臋 tam dzia艂o? Zn贸w t艂um wyleg艂 na ulic臋 by protestowa膰?


Blaise

Ludzie z ochot膮 zwlekli si臋 ze szkap i zabrali za konstruowanie prowizorycznego obozowiska. Zwalili warstwy 艣niegu na bok, tworz膮c zaspy chroni膮ce przed mrozem. Przew臋偶enia mi臋dzy nimi zastawili tarczami wbitymi w ziemi臋. Rozbito namioty, wbijaj膮c kliny g艂臋boko w zmro偶on膮 ziemi臋, niczym w skorup臋. Grube p艂贸tna namiot贸w ob艂o偶ono dodatkowymi derkami. Konie stan臋艂y nieco dalej, w podobnym okopie z zasp, uwi膮zane do drzew i okryte kocami. Enzo zadba艂 o worki z owsem.

Kiedy ju偶 zap艂on臋艂o ognisko i do kot艂a polecia艂y sk艂adniki na polewk臋 i 艣nieg, rozsiedli艣cie si臋 wok贸艂, wyci膮gaj膮c ur臋kawicznione, zgrabia艂e 艂apska ku ogniu, okryci futrami.

Siedzieli艣cie we wzgl臋dnym milczeniu. Twoi ludzie cichymi g艂osami komentowali skurwia艂膮 pogod臋, dolegliwo艣ci i ci臋偶kie czasy. Wkr贸tce, zabrali艣cie si臋 za gor膮c膮 polewk臋, rozgrzewaj膮c przemarz艂e cielska.

Wkr贸tce, 艣nie偶yca nieco usta艂a. Zbli偶a艂 si臋 czas odpoczynku. Trzeba by艂o wystawi膰 warty.


Orderic / Vingaard

Wkr贸tce, otrzymali艣cie swoje wino od zestrachanej s艂u偶膮cej. Orderic, zauwa偶y艂e艣, 偶e ma nie wi臋cej jak pi臋tna艣cie lat, blond w艂osy i typowe maniery ch艂opskiej dziewuchy. Wyra藕nie dyga przed twoim towarzyszem.

Faktycznie, pod艂y to trunek a mocny, ale zgodnie z przykazem, zosta艂 rozwodniony. S艂u偶ka oznajmi艂a niepewnym g艂osem Vingaardowi, 偶e jego 偶yczenia zosta艂y spe艂nione. Tobo艂 z zapasami czeka za szynkwasem.

S膮dz膮c po ha艂asach na g贸rze i skacowanych g艂osach, inni go艣cie zajazdu przebudzili si臋 i teraz albo narzekali mi臋dzy sob膮, jak to ich czerepy nie bol膮 i jak to wina w 偶yciu ju偶 nie tkn膮, albo pr贸bowali doprowadzi膰 siebie do stanu imituj膮cego normalno艣膰. Dzie艅 jak co dzie艅 w takim przybytku.

Na zewn膮trz natomiast jaki艣 raban, podniesione g艂osy i okrzyki. Stukot kilku koni, chrz臋st metalu i kroki masy ludzkiej. Jaki艣 orszak alibo oddzia艂, tudzie偶 nobilis ze zbrojn膮 艣wit膮 zamkow膮 ci膮gnie do markiza, by膰 mo偶e?

_________________
Ulfir Egillsson, Norsmen - Wichry P贸艂nocy
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Wy秝ietl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie mo縠sz pisa dodawa ani zmienia na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez mo縧iwo禼i zmiany post體 lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Lily et Pique Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Id do strony 1, 2, 3, 4, 5  Nast阷ny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie mo縠sz pisa nowych temat體
Nie mo縠sz odpowiada w tematach
Nie mo縠sz zmienia swoich post體
Nie mo縠sz usuwa swoich post體
Nie mo縠sz g硂sowa w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group