<Zachrypnięty od ciągłego mówienia urzędnik woła poraz setny, może i tysięczny:>
-Następny!
<Do biórka podchodzi niewyska, smukła osoba w zielonym płaszczu okrywającym całą postać i w kaputrze na głowie. Urzędnik przypatruje się przybyszowi i woła opryskliwie:>
- Powoli, powoli! <mruczy pod nosem> Te cholerne elfy zawsze mają takie długie nazwiska...
<Przybysz albo nie słyszał tego co powiedział urzędnik albo udawał, że nie słyszy, patrzy się tylko wyniośle na niego.>
- Rasa
- Jestem czystej krwi elfem, co chyba widać.
- Widać, czy nie ja muszę pytać.
- Wiek.
- 168 zim widziałem, lecz co ci do tego?
- Takie procedury, to mi do tego. Teraz następne pytanie, jaki cel jest wizyty?
- Odwiedziny u przyjaciela.
- Jak nazywa siÄ™ przyjaciel?
- Mam juz tego powoli dość! ciebie człowieku i twoich pytań.
- Bez emocji, bez nerwów, panie elfie, przy drzwiach stoją trzej strażnicy, są na każde moje zawołanie. Nie musisz odpowiadać na to pytanie, zostało wprowadzone tylko ze względów statystycznych.
<Elf przybiera niewzrószoną minę i nic nie odpowiada.>
- Następne pytanie: jak zawód pan wykonujesz?
- Jestem podróżnikiem, nie mam stałego zawodu.
- Dobrze, teraz proszę okazać broń wnoszoną do miasta.
<Przybysz niechętnie zdejmuje płaszcz i oczom urzędnika ukazuje się, tobołoek na różne szpargały, skórzany pancerz, w który przyodziany jest Fillis, przytroczony do boku miecz, a na plecah łuk i kołczan ze strzałami.>
<Urzędnik zapisuje na pargaminie: miecz długo, elfi łuk, pnadto kołaczan ze strzałami>
- Czy oprócz tego, miecza i łuku, ma pan jescze jakaś broń?
<Elf zwinnym ruchem wyciagą z wysokich butów do jazdy konnej połyskujący, srebrny sztylet.>
- Nie machaj tak tym nożykiem elfie, bo jeszcze kogoś skaleczysz.
<Podróżny z wyrazem lekceważenia i pogardy w oczach chowa sztylet i zakłada swój płąszcz z powrotem.>
- Czy to już wszystko? Spieszno mi.
- W zasadzie tak, możesz pan iść gdzie chcesz.
<Elf naciąga kaptur na oczy, i wychodzi bez słowa porzegnania. A urzędnik w rubryce "Uwagi inne" wpisuje: "rzeczony wyżej elf jest uzbrojony i może sprawiać kłopoty">
Urzędnik odruchowo spogląda w stronę otwierających się drzwi i jego oczą ukazał się mężczyzna. Na pierwszy rzut oka można ocenić go jako wariata.
- Imie i nazwisko przybyszu?
- Alizer Waster
-Rasa
- Jak widzisz głupcze jestem człowiekiem, mężczyzną gdybyś niedowidział, o czarnych oczach i tak samo ciemnych włosach. W przeciwieństwie do nich moja karnacja jest jasna.( Ciągle spogląda górnolotnie na urzędnika)
- Bez takich tu proszę, jestem urzędnikiem państwowym należy mi sie szacunek.
- Takich to ja zjadam na śniadanie, zadawaj te swoje bezsensowne pytania.
- Wiek?
- 25 lat musiałem się urzerać z takimi jak Ty
- Jeszcze raz coś takiego to straż wyprowadzi Cie stąd.
( Przybysz od niechcenia rzucił małą sakiewkę w prost na stół przed urzędnika)
- Nie marudz zadawaj te pytania, bo mam jeszcze pare spraw do załatwienia i każda z nich jest o wiele bardziej ważna niż to co tu teraz robimy.
( Urzędnik szybkim ruchem schował sakiewkę za pazuche. Spoglądając nerwowo czy nikt nie widzi)
- Pana stan cywilny?
- Jestem człowiekiem bardzo zajętym wiec nie mam czasu na jakieś tam zaloty. Wiec moj stan jest oczywiście wolny, i przez długi czas jeszcze sie to nie zmieni.
- Jakie jest Twe wykształcenie?
- Umie czytać i pisać, znam także wiele języków i dobre wychowanie, którego nauczyłem sie na dworze szlacheckim. Dużo jeszcze tego spieszy mi się?
- Jeszcze chwile. eeee... A już wiem. Jaki oręż wnosisz do miasta?
(Nieznajomy odsłania skórzany płaszcz, oczom urzędnika prezentują się
dwa krótkie miecze przypięte do pasa)
- Tylko to?
Alizer szybkim ruchem sięga do swych wysokich butów, wyciągając z nich sztylet
- To już wszystko z mego ekwipunku i tylko w niego wierzę.
- A bym zapomniał, wie pan tyle godzin ile ja tu siedzę. Pana profesja?
- hmmm Å‚owca.Jeszcze coÅ›?
- Tylko podpis.
Szybkim ruchem ręki Alizer podpisał się na pożółkłym papierze. I odszedł.
Do³±czy³: 08 Lut 2007 Posty: 58 Sk±d: Z ZaÅ›wiatów
Wys³any: Czw Lut 08, 2007 22:34 Temat postu:
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Urzędas myślał, że pójdzie już do domui będzie mieć święty spokój. Na jego nieszczęście drzwi do zajmowanej przezeń kanciapy otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Strażnik w pokoiku obok zachrapał głośno. W drzwiach ukazał się wysoki, chudy mężczyzna. Miał długie, proste, czarne włosy i takąż szatę. Jego skóra była trupio-blada. Oczu biurokrata nie dojrzał z powodu kaptura i bójnej grzywki.
- A ty któ?
- Wędrowny czarodziej.
- Widzę, że czarodziej. Po stroju i jego stanie też widać, że wędrowny. O konkrety pytam!
- Ech... No dobrze, maluczki. Pytaj.
- Miano?
- Tomasz Cierniokrzew.
- Gatunek - urzędnik spytał marudnie. Gość warknął coś, co brzmiało jak "człowiek".
- Dobra dobra, marudo. Wyznanie.
- Jestem ateistą - mag niemal szepnął, a urzędnik parsknął notując.
Strażnik zaczyna przyglądać ci się uważnie i kątem oka zerka gdzieś w przeciwległy kąt pomieszczenia
- ... yy, hmm, jaką magię pan praktykujesz, wykształcenie jakie posiadasz i jaką broń tu wnosisz.
- Jestem nekromantą. Jeśli chodzi o wykształcenie, to jestem obeznany ze sztukami magicznymi i posiadam sporą wiedzę z zakresu Chaosu. Jeżeli zaś chodzi o krzywdzenie bliźnich to mam jedynie moją magię - urzędnik notował szybko.
Nagle zauważasz obok siebie czterech rosłych strażników, zanim zdążyłeś się odwrócić, błyskawicznie unieruchomili ci ręce i nogi dla pewności [niektórzy z magusów ponoć i nogami czarować umieją] zatykają ci też usta jakąś wilgotną, cuchnącą szmatą. Po kilku minutach bezsilnego szamotania zauważasz jak dwójka tragarzy przywozi na wózku dziwny, żelazny sarkofag w którym ani chybi zaraz cię zamkną...
- Na lochy z nim! - wywrzeszczał wręcz strażnik opluwając sie przy tym obficie po brodzie. I powiedzcie Kullowi Żelaznorękiemu, żeby na sam spód go dał do zdechlarni, tam poczeka na proces, psia krewa plugawa - dokończył ocierając brodę rękawem.
- Naaaastępny!
---
Nagle z wynoszonego sarkofagu wydobył się jękliwy i stłumiony dźwięk, widać petentowi udało się wypluć szmatę.
- Niee, żartowałem jeno, wypieram się wszem i wobec chaotycznej służby, jam jest prawy i zwykły człek jeno żarty głupie się czasem mnie trzymają, wypuście mnie łaskawy panie...
Strażnik po kilku minutach namowy i błagań oraz po sprawdzeniu twoich predyspozycji magicznych przez magistra kolegium magii i stwierdzeniu że nie stanowisz zagrożenia - wypuszcza cię.
W ramch jednak zapłaty "kosztów manipulacyjnych" jak nazwal to urzędnik, za całe spowodowane zamieszanie - strażnicy zabierają ci całe złoto oraz pierścień. Wchodzisz do miasta.
Do sali wszedł człowiek o kruczo czarnych dlugich włosach z tyłu zaplecionych w warkocz, miał liczne blizny na twarzy oraz na jednym oku zamiast zrenicy i tęczówki miał magiczny symbol ragnarocku-zmierzchu bogów. Na plecach jego spoczywała lutnia.
- Witam szanownych urzednikow oraz straż.
-Imie,Nazwisko,Ród
-ZwÄ… mnie Sylvanus, nie posiadam nazwiska , nie znam swego rodu.
-pochodzenie.
- pochodze z małej wioski elfów która teraz już nie istnieje.
Zdziwiony urzednik zapytał-Dlaczego?
-Została zniszczona przez ożywione ciała z pobliskiego cmetarza.
-stan cywilny i zawód.
-Jestem samotnym bardem, lecz moja profesja jest małoznana... jestem tancerzem ostrza, i całkiem dobrym zielarzem.
-oręż wnoszony do miasta?
- Mam jedynie dwa ostrza księżycowe i cieżki buzdygan
-wiek
-mam 28lat. Jeśli to wszystko to chciałbym już odejść...
-tak mozesz pan iść
- Dziekuje i żegnam... _________________ Wlaka to dopiero poczatek...
Godność: Agraell Ciltaril.
Rasa: Leśny Elf.
Wiek: 128 wiosen.
Wzrost: 183 cm.
Wygląd: Niebieskie oczy, białe włosy długie do pasa, kilka kolczyków w uszach i jeden w brwi.
Profesja: Skrytobujca.
Broń: dwa elfickie sztylety, pistolet strzałkowy, średni elficki łuk.
Stan cywilny: wolny.
Wykształcenie: czytanie, pisanie.
Znaki szczególne: Tatuaże od szyi do pasa..o niewyjaśnionym pochodzeniu.
< Użędnik powoli uniusł głowę i spojżał nerwowym wzrokiem na postać. Sparaliżował go strach ponieważ zrozumiał że przed nim stoi zabujca ścigany listem gończym, przez niezliczone wiosny, po wielu krainach >
< Postac podała użędnikowi sakiewke po czym wzięła ze stołu mape i ruszyła w stronę wyjścia ogladając sie w strone użednika pokazując gest "ciii" ...>
Następny podchodzi człowiek z brązowymi prostymi włosami i blizną na policzku,ma zielone oczy niczym kot. Ma na oko 160 cm, ubrany w szare spodnie i białą na jednym oku. Przy spodniach ma pas a za pasem dwa kródkie sztylety. Wygląda jak mały przebiegły zabujca.
- Mam na imię Zelo. Jestem mężczyzną jak byś nie zauważył..
<Urzędnik notuje cały czas i dziwnie zamyka oko co kilkka sekund.>
<patrzę złowrogo na urzędnika i ponaglam go wzrokiem - mówię dalej>
-Pochodzę z Kislevu gdzie się wychowałem i nauczałem sie sztuki akrobatyki. Mam rodzine, a mianowicie jaszczurke. Nie pracuje nigdzie. Moja broń to sztylety które mam przy boku.
<JakÄ… uznajesz wiarÄ™?? >
- Po stracie rodziny nie ufam nikomu.
<Pada następne pytanie>
<W czym sie specjalizujesz?? >
-Potrafie bez zauważenia zabić jakąś istotektóra jest 100 razy silniejsza odemniee!!
< Biorę szybko kartke i podpisuje się następnie prawie że wyrywam z ręki mape i odchodze w stronę miasta
Znudzony swoją pracą urzędnik ziewał poraz setny nad świeczką i plikiem dokumentów. Nic nie mówiąc czekał aż wejdzie kolejna osoba do jego małej izby. Drzwi uchyliły się i powolnym zgrabnym krokiem podeszła do jego biurka długonoga postać. Stąpając na swoich wysokich obcasach powodowała huk gdyż posadzka była drewniana. Jej ciało było lekko opalone, włosy upięte w koński ogon i oczy jej świeciły niczym szmaragdy w blasku świecy.
-No no Panna do towarzystwa.
-Zapomnij grubasie o co masz pytać.
-Wulgarna i taka z pazurem, no ale to później. Zaczniemy od... Imię?
-Carol de Vous, przez S na końcu
-Gdzie takie piękności się ...
-W Estalii ale napisz że nie znam swojego pochodzenia
-No tak... o wiek siÄ™ kobiet nie pyta ale...
-26, no dobrze zapisz 24 nie wyglądam aż tak staro
-Eee... Panienko nie jesteÅ› za pieniÄ…dz?
-Wyzywający ubiór to nie wszystko, opłaciłam kolegium bursztynu to możesz zapisać
-To by było na tyle, ale co z nami?
-Daruj sobie ... Może jeszcze kiedyś się spotkamy a teraz żegnam.
Wyszła równie zgrabnie co weszła trzaskając drzwiami. _________________ "A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokuj, a te ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien"
Mogłoby się zdawać, że znudzony bezczynnością, urzędnik spał, rozłożony na stoliku zasłanym papierami. Byłoby to usprawiedliwione. Przez ostatnich kilka dni ruch przy tej bramie zmalał. Jakby podróżnicy już bali się odwiedzać Altdorf. Ale urzędnik wiedział, że to cisza przed burzą. Już niedługo będą żniwa, a wieśniacy zaczną zwozić swoje towary na tutejszy targ. Postronny obserwator mógłby rzeczywiście pomyśleć że biedny człowiek, znużony monotonią dnia zasnął. Jednak uszy urzędnika wychwyciły skrzypnięcie podłogi za drzwiami i skryba wiedział o swoim gościu zanim ten otworzył drzwi. W tej pracy trzeba być czujnym. Każdy z odwiedzających mógł być z inspekcji. Jeśli by zauważyli że śpi... wielu ludzi chciałoby jego posadę.
Tymczasem do pokoju wszedł wysoki człowiek w barwionej czerwienią szacie. Długie blond włosy spięte w kitę... czyste, młodo wyglądająca twarz, pozbawiona blizn i dość drobna postura, upewniły urzędnika, że to na pewno nie podróżnik. Cały wizerunek jednak psuły mocne okute żelazem buty i kurz na dolnych częściach szaty... znaczy się był jednak w drodze. Nie była to jednak sprawa urzędnika. Jeśli nie miał widocznych mutacji, mógł przejść.
- Dzień dobry... imię, nazwisko... - skryba zaczął swoją litanię.
- Dzień dobry - uśmiech rozjaśnił twarz przybysza. Na biurko powędrował pergamin, który ten trzymał w ręku. Urzędnik spojrzał niepewnie na pieczęć i założył okulary. Gdy wróciła ostrość spojrzenia, zaniepokoił się. Na wosku pieczętującym papier, widniał znak jednego z kolegiów magii. Dopiero teraz skryba zauważył insygnia wyszywane na szacie przybysza.
- Magister Kolegium Złota i Alchemii Jonas Zir. Ten dokument potwierdza moją tożsamość i uprawnienia - niebieskie oczy niemal przyszpiliły urzędnika do krzesła. Nie wiedzieć czemu czuł przed przybyszem respekt... mimo, że ten sprawiał wrażenie przyjaznego.
- Oczywiście - wyszeptał urzędnik i zerwał otworzył pergamin. Szybko przeleciał wzrokiem zawartość i oddał go właścicielowi - Muszę zadać kilka pytań... formalność - Magister skinął głową.
- Wiek?
- Dwadzieścia jeden lat.
- Posiadana broń? - Jonas rozchylił poły płaszcza ukazując wiszący przy pasie miecz.
- Cel wizyty?
- Szukam kogoś, a ty jesteś w obowiązku mi pomóc. - Czarodziej podszedł do stolika,obrócił księgę wpisów i zaczął ją wertować - Jestem tu z ramienia Kolegium. Szukam jednej z byłych studentek, która uciekła zabierając ze sobą dość ważną księgę. - Jonas znalazł interesujący go wpis i uśmiechnął się - A teraz wiem, że mam po co wejść do tego miasta.
Skryba zapisał tylko - Odwiedziny. Wypisywał resztę znanych z wcześniejszej rozmowy informacji.
- To by było na tyle... witamy w Altdorfie. _________________ #Przyjaciel czy Wróg => Alex Zir, człowiek, magister alchemik.
#Przekleństwo Wzgórz Hager => Brokk Imrakson, krasnolud
#Sylvania - Ziemia Przeklętych => Gerhard, człowiek
#Lily et Pique - Blaise Cillianmour, szlachcic
Tak.. tak juz mowie, nie! nie przerywaj...Rasa ? tos ty pił cos czy co ze nie widzisz? czlekiem jestem Imię me Vylk, nazwiaska nie mam, dlaczego pytasz? Bo nie i juz! Zamknij sie i pisz. Pochodzenie? Sam nie wiem... Tak , mozna nie wiedziec skąd sie jest.. jak ciebie by bedąc dzieckiem wyhendozyli i wyrzucili na pole, to bys tez zapomnial... mniejsza z tym, pisz dalej ... Lat... jakies 20 .. oczy?! Slepy? szare są... wlosy chyba tez są widoczne? dlugie, szare... nie medrkuj tylko pisz co mowie bo mi spieszno, profesja? jak sie nie pośpieszysz to zobaczyszczym sie zajmuje... jak ci sztylet w zyc wsadze... no tak wybacz,,, nie nie panie strazniku nic sie nie dzieje... Wykształcenia brak... co umiem? biegac szybko ot co... co jeszcze? No coz... konno jezdziłem, wspinałem sie troche.. no i ognosko w lesie tez rozpale, czy w nocy z gwiazd droge odszukam... pisz, nie medrkuj... Sztylet jeno przy sobie mam... nie nic wiecej.. Jakto poco? a ty bys bez sztyletu wyszedl poza miasto? Nie ? to co sie glupio pytasz... Religia? Jak cie zaraz do Morra posle to przestaniesz mnie tu o glupoty wypytywać... No.. chyba tyle... _________________ #SESJA Altdorf 2502 Vylk
-Naste...
<Znikad pojawil sie przed nim barczysty czlowiek niewielkiego wzrostu o plomienno rudych wlosach zwiÄ…zanych w "kuca". Odziany w czarna szkorznie i czarny plaszcz z kapturem>
-Nazywam sie Berthald Land, pochodze z Ostlandu.
<Skryba notuje, co chwile zerkajac na czlowieka>
-Rodzeństwo?
-Dwóch braci.
-Jaka bron pan posiada ?
<Mezczyzna odslania plaszcz, widac tam kusze pistoletowa, sztylet i dlugi miecz>
-Tak... A po co panu bron?
-Do obrony własnej, sam pan wie jak niebezpiecznie jest w tych czasach
<Berthald uśmiecha sie kątem ust, skryba patrzy na niego podejrzliwie, po czym notuje dalej>
-W jakich celach pan przyjechal do naszego miasta ?
-Niech pan napisze,że w celach "służbowcyh"
-Dobrze teraz, proszÄ™ podpisac ten dokument.
<Męzczyzna wykonuje zgrabny, lecz nieczytelny podpis>
-Dziekuje, oto mapa. Zycze miłego pobytu w miescie!
<Berthald wziął mape i bez słowa wyszedł> _________________ #SESJA Altdorf 2502 Berthold Lang
Okrzyk urzędnika sprowadził kolejnego petenta. Człowiek o ciemnej karnacji skóry, równo przyciętą brodą, wąsami i włosami koloru czarnego. Oczy miał dość dziwne, gdyż tęczówki świeciły niczym złoto. Petent był dość wielkiego wzrostu i średniej masy oraz umięśnienia. Podpierał się na czarnym, poskręcanym i suchym kosturze z małym, białym klejnotem na szczycie. Ubrany był w czarną, wyszywaną srebrną nicią w zawiłe wzory i pismo tunikę po kolana, miał na sobie też solidne skórzane, ciemnobrązowe buty i czarne spodnie. Na dłoniach wzmacniane metalem na knykciach rękawice. Miał też na sobie długą po kostki czarną pelerynę z kapturem, również wyszywaną w dziwne, srebrne, świecące się wzory. Skryba zanotował wszystko co widział i zaczął pytać:
-Imię, nazwisko, tytuły, pochodzenie, cel przybycia!
Do tej pory uśmiechnięty mężczyzna w czerni zrobił kwaśną minę i pomyślał: "Znowu...", po czym odpowiedział:
-Farid Al-Karim, mag wiatru Ametystowego, z pochodenia Arab, przybyłem do Altdorfu za poleceniem kolegium, z prowincji. <tu przybysz pokazał świstek papieru, od którego biło jakąś dziwną magią... jednak skryba, nie będąc magiem, uznał że wszystko w porządku>
-Bardzo dobrze -odpowiedział urzędnik, notując odpowiedź- przejdźmy do dalszych pytań. Broń pan jakąś posiada? Rodzinę jakąś?
Przybysz uśmiechnął się na chwilę pod nosem, chowając "przepustkę". Jego sztuczka znów się udała, mógł odetchnąć w myślach. Po chwili odpowiedział:
-Kostur, sztylet i szabla. No i jeszcze okuta pałka do obrony własnej. Rodziny żadnej nie mam. Uprzedzając kolejne pytania-oddaję cześć Morrowi i mam mało czasu więc proszę kończyć.
Skryba zanotował wszystko i podał dokument do podpisu, co arab skrzętnie i zamaszyście wykonał. Później, magus wyszedł bez słowa i skierował się w głąb miasta. _________________ Ulfir Egillsson, Norsmen -Wichry Północy
Zanim urzędnik zdążył zawołać podszedł do niego wysoki mężczyzna, miał bladą cerę, kruczoczarne włosy
i brązowe oczy. Okrywał go ciemno zielony płaszcz z kapturem, w wysokie skórzane buty włożone miał nogawki brązowych spodni.
Oprócz tego nosił on koszulkę kolczą, nogawice, oraz skórzany hełm, przy pasie wisiał długi miecz i sztylet.
Pod ścianą położył krótki łuk, kołczan i tarczę.
-Pana imiÄ™?
-Jaque de Sade z Brionne
- Czym siÄ™ pan zajmuje?
- Jestem najemnikiem.
- Ile ma pan lat?
- 23
-Rodzina?
-Rodzeństwa nie mam, rodzice zmarli na zarazę jak byłem mały, wychował mnie rycerz.
- PO co pan tu przyjechał
- Dla zarobku
- wykształcenie?
- Nie mam ale umiem pisać i czytać, służyłem jako giermek i nauczył mnie mój były pan poległy w walce.
- Jakąś broń oprócz tej posiadasz?
- Jeszcze te noże do rzucania
- Tu podpisz. Życzę szczęścia. Przyda ci się.
-Dzięki
Urzędnik już wielce zmęczony natłokiem ludzi do miasta zauważa jeszcze jedną postać.
-Karl von Steinberg urodzony w Kislevie 40 lat temu. Jako widać człekiem jestem o całkiem znośnej aparycji bez blizn 180 cm włosy kruczoczarne a oczy zielone, broni prócz tego malutkiego kozika nie wnoszę.
-Czym się zajmuję pytacie? Cóż jestem człowiekiem interesu. Potrafię czytać, pisać, dobrze gotuję, ale również przyłożyć potrafię.
-O religiÄ™ pytacie? Dobrym wyznawcÄ… Sigmara jetem.
<podpisuję szybko podsunięty papier>
-Zegnam pana.
Urzędnik spojrzał w górę, zobaczył bardzo wysokiego, mającego na oko gdzieś 190cm wzrostu, umięśnionego mężczyznę. Długie ciemne włosy swobodnie opadały mu na pierś, a na twarzy, porośniętej lekkim zarostam po bokach szczęki i ciemną, dobrze przyciętą brodą z wąsami, widniał złowrogi uśmiech. Spojrzzał na urzędnika złym wzrokiem ze swych niebieskich oczu. Kobiety stojące obok zachwyccały się jego urodą.
Ubrany był w skurzany strój, koloru głównie czarnego. Na rękach miał czarne skórzane ręgawice, z kolcccami na bokach i ćwiekami na kostkach dłoni. Spod skórzzanej zbroi widniało bardzo ciemne ubranie.
-Jestem pan Garret herbu Sas. Możesz mówić do mnie Pan Garret z Rigoamotiss. Wiesz już chyba gdzie się urodziłem. Lat mam 26. Co do wiary, to nie obchodzą mnie bogowie.
A co do broni preferuję obosieczne miecze, tudzież dobre tarcze. Urzędnik usłyssszał świst powietrza, a wręce Garreta pokazał się długi ładnie izdobiony miecz. Urzędnik zauważył ładny tatuaż w kształcie smoka na jego lewej ręce.
-Oto moja "zabawka". Coś jeszcze? Garret puścił oko do stojących niedaleko niewiast.
-Tak, dlaczego pan tu przyjechał?.
-Bo miałem taki kaprys kmiotku. Po prostu szukam przygód. Nie mam czasu na te durne pytania.
-Może pan już iść. Następny!!!
Garret schował broń i poszedł dalej ulicą miasta.
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach